Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chojniczanka Chojnice. Rozmowa z Mariuszem Pawlakiem

Piotr Furtak
Chojniczanka Chojnice to nie chłopcy do bicia - mówi trener Mariusz Pawlak
Chojniczanka Chojnice to nie chłopcy do bicia - mówi trener Mariusz Pawlak Fot. Piotr Furtak
Już w sobotę, 27 lipca Chojniczanka Chojnice rozegra pierwszy mecz w I lidze. Chojniczanie podejmą Kolejarza Stróże. Początek meczu o godzinie 18. My na temat przygotować zespołu oraz o tym na co stać Chojniczankę rozmawiamy z trenerem Mariuszem Pawlakiem.

- Awans na zaplecze ekstraklasy, to chyba wymarzony początek dla trenera, który w zasadzie dopiero zaczyna pracę szkoleniowca.
- Na pewno tak. Startowałem z trzeciego poziomu polskiej piłki, podczas gdy niektórzy trenerzy zaczynają od razu od ekstraklasy. Ja wiem, że mam jeszcze czas. Naukę tego trudnego zawodu zaczynałem w Zniczu Pruszków. To było bogate doświadczenie. Propozycja pracy w Chojnicach była dla mnie wyzwaniem. Chojniczanka przez dwa lata próbowała awansować. Nie udało się i kibice oczekiwali od władz klubu spełnienia marzeń. Ja przychodząc do klubu chciałem przede wszystkim zrobić w Chojnicach drużynę, tak aby kibice przychodzący na mecz czuli, że ich zespół walczy. Wygranej nigdy nie można zagwarantować, kibice muszą jednak wiedzieć, że pieniądze wydane na bilet nie były zmarnowane. Piłkarze mają zachęcać kibiców. Taka była pierwsza myśl i taka drużyna już po trzeciej-czwartej kolejce rundy jesiennej powstała. Może była ona szybko robiona, ale ci zawodnicy jakiś standard do niej wnieśli.

- Ta jesień nie rozpoczęła się dla was najlepiej...
- Od dwóch porażek, w tym jednej, której doznaliśmy na własnym stadionie. To była zresztą jedyna przegrana w Chojnicach. Może i dobrze, że tak się stało, chociaż... To były dla nas bardzo ciężkie dni. Ze starego składu Chojniczanki zostało jedynie czterech zawodników. Zbudowaliśmy drużynę w dużej mierze z piłkarzy, którzy przychodzili do nas na rok. Wiedzieliśmy, że po tym czasie odejdą. To było jednak ryzyko, które podjęliśmy. Wiedzieliśmy, że jeśli weźmiemy piłkarzy na dwa-trzy lata, to będziemy z nimi grali o utrzymanie. My chcieliśmy grać o więcej.

- Jaki miał pan pomysł na drużynę?
- Znam wielu zawodników. Z tych, którzy wcześniej się przez zespół przewinęli i nie sprawdzili, zrezygnowaliśmy, bo nie tacy piłkarze byli nam potrzebni. Grałem w piłkę jeszcze w Grudziądzu i wielu chłopaków znałem z boiska – nie tylko z umiejętności piłkarskich ale i z charakteru. Chciałem w zespole ludzi z którymi można współpracować, rozmawiać na różne tematy. Wiem z doświadczenia, że nie można się skupiać tylko i wyłącznie na piłce. Ważne jest również to aby rodzina i inne kwestie nie były przeszkodą dla sportu.

- W Chojniczance nie mieliście typowego lidera. Chyba nie chciał pan gwiazd w zespole.
- Wcześniej w Chojniczance jak również w innych klubach była zazwyczaj jedna, dwie osoby, które robiły za gwiazdy. My takiej osoby nie mieliśmy. Liderami byli wszyscy razem. I w szatni i na boisku wszyscy byli równi. Nie jest proste taką grupę stworzyć ale udowodniliśmy, że można to zrobić. Nie ukrywam, że idziemy dalej w tym kierunku.

- Długo czekaliście na sformalizowanie kontraktu z Tomaszem Mikołajczakiem. On rozstrzelał się pod koniec sezonu w II lidze. Ma za sobą grę między innymi w Lechu Poznań. Teoretycznie lider...
- Pan mówi teoretycznie – ja chciałbym aby tak było praktycznie. Tomek sam musi sobie uświadomić to, że może jeszcze zagrać w ekstraklasie. Ja o tym wiem, mi tego nie musi udowadniać. Jego umiejętności gry z piłką, bez piłki, ruch... - jeśli on to wykorzysta, wszyscy możemy skorzystać – on sam, my jako klub a przede wszystkim kibice. Końcówka należała do niego, ja wierzę w to, że od początku może świetnie grać.

- Po zakończeniu sezonu wspominał pan o tym, że chciałby pan aby Chojniczanka w pierwszej lidze oparta była na zawodnikach, którzy wywalczyli awans. Tymczasem podczas ostatniego sparingu – ze Stomilem doliczyłem się ośmiu nowych ludzi.
- W zasadzie siedmiu-ośmiu nowych piłkarzy będziemy mieli w składzie na zbliżający się sezon. Nie grał Błażej Jankowski, nie grał Robert Bednarek, podstawowi zawodnicy, którzy są kontuzjowani. Ciężko było zatrzymać Marcina Garucha i Danela Ferugę ze względów osobistych. Michał Markowski wybrał Zawiszę. Chce grać w ekstraklasie. Prawdopodobnie będzie grał niżej niż w pierwszej lidze. To był jednak jego wybór. Damian Rysiewski grał bardzo dużo, skończył mu się jednak wiek młodzieżowca i ciężko byłoby mu załapać się do pierwszej jedenastki w moim zespole. Do tego sprawa Piszczka. Cracovia chciała za niego najpierw 100 tysięcy, później 30 tysięcy. Nie stać nas na płacenie takich pieniędzy. To nie tak, że ja tych zawodników nie chciałem. Splot różnych okoliczności spowodował, że nie będą grali w Chojniczance. W ich miejsce przyszli inni zawodnicy. Nie odeszło dziesięciu-jedenastu z podstawowego składu, to może trzech, czterech piłkarzy. Z większością, oprócz Artura Pląskowskiego, którego ciężko było wyrwać z Rakowa podpisaliśmy dwuletnie kontrakty. Co pół roku ta grupa nam się powiększa. Na 22 zawodników w kadrze, czternastu grało wiosną.

- Przed sezonem nie zagraliście zbyt wielu sparingów, ale wyniki są dość obiecujące. Minimalna porażka z Lechią, wygrana z Pogonią Szczecin, ze Stomilem Olsztyn. Wydaje się, że nie jest najgorzej.
- Im bliżej sezonu, tym jest lepiej. Nasza forma idzie w górę, chciałbym aby nasi zawodnicy podtrzymali tę dyspozycję, zwłaszcza z ostatniej soboty. Palą się do gry. Tych sparingów było trochę za mało ale mecz z nami odwołała Olimpia Grudziądz i Miedź Legnica. Nie wszystko wyszło tak jak to sobie zaplanowałem, natomiast pozbieraliśmy się na tyle, że gry główne w 90 procentach nam wypaliły. Oczywiście zakładaliśmy, że nadal będziemy grać w pucharze, ale w Niepołomicach zagraliśmy słabszy mecz. Wyciągnęliśmy z niego wnioski i mam nadzieję, ze to nam tylko pomoże.

- Z Puszczą gracie mecz ligowy na początku sierpnia. W pucharze piłkarze mogli rozpoznać przeciwnika...
- Trochę się poznaliśmy. Nie będzie niewiadomej. Oni znają nasze plusy i minusy, my ich też. Wszystko w naszych rękach. Ja tę drużynę znałem, bo grałem z nimi dwa mecze ze Zniczem Pruszków. Dla mnie to nie była niewiadoma. Wiadomo jednak, że to puchar i obojętnie z kim byśmy nie grali, standard tych spotkań jest inny niż meczów ligowych. Oczywiście chcieliśmy grać dalej w pucharze. Nie udało się. To nie koniec świata.

- Zmieniając nieco temat – macie kolosalne wsparcie w kibicach. Wiele innych drużyn mogłoby wam pozazdrościć atmosfery jaką stworzyli wasi fani chociażby podczas spotkań z Bytovią czy MKS-em Kluczbork.

- Zawsze mówiłem piłkarzom, że kibice nie przyjdą jeśli na boisku nie dadzą z siebie wszystkiego. Tu znaczący był terminarz gdzie trzy kolejki od końca graliśmy arcyważny mecz z walczącą o awans Bytovią. To napędziło i mam nadzieję, że będzie napędzało kibiców, którzy będą przychodzili na stadion. Może nie jest on zbyt wielki, ale jeśli jest pełen, to doping autentycznie może ponieść piłkarzy. Chojnice na pewno zasługują na pierwszą ligę. To nie jest tak, że mamy drużynę, która sobie gra – my walczymy dla nich.

- Wspominał pan arcyważny mecz z Bytovią. Teraz też pod koniec sezonu zagracie arcyważny mecz – tym razem z Arką. Wiadomo jakie są relacje między kibicami.
- My nie wnikamy w to czy kibice się lubią czy też nie. Naszym zadaniem jest podnoszenie standardów jeśli chodzi o poziom gry w piłkę. Już w czwartej kolejce gramy ważny mecz z Grudziądzem. Wiadomo, ze spora grupa kibiców z Grudziądza przyjedzie. Mecze w Chojnicach na pewno będą ciekawe, bez względu na to czy będziemy grali z Arką, Olimpią czy z Bełchatowem. Dla nas każdy mecz będzie najważniejszy. Debiutujemy w tej lidze, nie chcemy być jednak chłopcami do bicia i na pewno nimi nie będziemy. Moi zawodnicy wychodzą na boisko po to, żeby wygrać mecz i mam nadzieję, że tych wygranych spotkań będzie dużo.

- Takim dobrym prognostykiem jest fakt, że Miedź Legnica i GKS Tychy, które awansowały w poprzednim sezonie, dobrze radziły sobie w I lidze. Podobnie było z Olimpią Grudziądz, która awansowała wcześniej...

- To nie oznacza, że zawsze tak będzie. Oczywiście poziom piłkarski grup zachodniej i wschodniej II ligi jest różny. Mogłem to obserwować będąc trenerem Znicza. W grupie zachodniej jest zdecydowanie więcej gry w piłkę, nie tylko bieganie i przeszkadzanie. Ja wiem jednak tyle, że pierwsza liga to już nie są żarty. Od pierwszego gwizdka sędziego trzeba solidnie grać w piłkę. Nic za darmo nie ma. Nasza dyspozycja dnia musi być na najwyższym poziomie abyśmy mogli zdobywać punkty. Mamy kilku czy kilkunastu młodych zawodników, którzy chcą się jeszcze wypromować i trafić do ekstraklasy. Mają czas na to aby wejść na jak najwyższy pułap i pokazać go nie w jednym – dwóch, ale w sześciu – siedmiu – ośmiu meczach. Na to patrzą dyrektorzy sportowi, skauci, menadżerowie. Oni mogą ściągnąć piłkarzy do ekstraklasy a ja na pewno mam do dyspozycji takich piłkarzy, którzy mogą tam grać.

- Na co pańskim zdaniem stać w pierwszym pierwszoligowym sezonie Chojniczankę?
- Wszyscy startują po to aby zająć pierwsze miejsce. A tak na serio – ubiegły sezon rozpoczęliśmy fatalnie. Chciałbym ten rozpocząć od zwycięstw i później martwili się które miejsce zajmiemy. Chcemy potwierdzić, że nasz awans nie był przypadkiem. Chojniczanka na dzisiaj nie ma renomy. Chcemy zacząć ja budować, sprawić, że Chojniczanka zagości nie na rok w pierwszej lidze ale na dłużej. Zależy nam na tym aby było głośno o Chojniczance. Jesteśmy w stanie to zrobić.

- Pierwszy mecz gracie z Kolejarzem Stróże. Jesteście w stanie go wygrać?
- Oczywiście, że jesteśmy. Musimy go wygrać. To nasz pierwszy mecz. Kibice, którzy wiosną widzieli Chojniczankę, która na własnym boisku wygrywała wszystkie mecze znowu przyjdą po to, aby zobaczyć wygraną. Znamy przeciwnika. Zimą graliśmy z nimi mecz kontrolny w Bydgoszczy. Jest to drużyna na pewno nieprzyjemna z tego względu, że broni się całym zespołem na własnej połowie i wychodzi z szybkimi kontrami. Na to musimy być przygotowani. Poza tym atak pozycyjny naszych drużyn nie każdemu leży. Mam nadzieję, że znajdziemy receptę na to aby rozmontować szyki Kolejarza i zdobyć jedną-dwie bramki. Wierzymy w to, że przy pomocy naszych kibiców wygramy ten mecz.

- Po wynikach sparingów odnoszę wrażenie, że najsłabszym ogniwem Chojniczanki jest obrona. Owszem – zdobywaliście dużo bramek, sporo ich jednak traciliście...
- W większości spotkań po 45 minut grali zawodnicy testowani. Gra w piłkę to składowa różnych błędów. My je również popełniamy, nie oceniałbym jednak tego w taki sposób. Po ostatnim meczu w trakcie którego straciliśmy dwie bramki dobrze oceniam cały zespół, również defensywę. Może nie jesteśmy jeszcze drużyną, która gra na sto procent, ale nie martwię się. W nocy śpię spokojnie. Graliśmy w różnych zestawieniach z udziałem wielu zawodników. Chciałem zrobić taką formację, która będzie traciła ich jak najmniej.

- Mówił pan o aspiracjach zawodników i ich dążeniu do gry w ekstraklasie. A pan – jaki jest wymarzony klub, który chciałby pan poprowadzić?
- Nie myślę takimi kategoriami. Chodzę spokojnie z głową w dół. Moja praca sprawia mi bardzo dużo radości. Jeśli są wyniki – efekty pracy, to czym się martwić? Nie ciągnie mnie po ekstraklasach czy bardzo bogatych klubach. W Chojnicach mam bardzo dobre warunki do pracy. Może tylko prawdziwego, trawiastego boiska treningowego mi brakuje. Najważniejsze jest jednak to, że mam dobrą drużynę i chłopaków, którzy chcą podnosić swoje umiejętności. Jako trener czuję się spełniony i nie mam powodów do narzekań. Marzenia oczywiście mam, ale chciałbym zachować je dla siebie.

- Może Lechia...
- Może Lechia. Dlaczego nie? Lechia ma piękny stadion, fantastycznych kibiców, ja jestem z Gdańska... Jest bardzo dużo drużyn, które jako trener mógłbym prowadzić. Dzisiaj jest jednak Chojniczanka i to dla mnie priorytet. Chciałbym abyśmy razem z zawodnikami drobnymi kroczkami szli do przodu.

- Znajduje pan czas na coś poza piłką?
- Chyba nie. Gdy mam czas wolny staram się jechać do domu, czy też rodzina do mnie przyjeżdża. Są na każdym meczu. Nie mam jakiegoś hobby. Najchętniej spędzam czas z rodziną.

- Jest jakiś trener, który byłby dla pana idolem?

- Nie poznałem jeszcze takiego szkoleniowca. Być może już z końcem roku, podczas przerwy w rozgrywkach wybiorę się na jakiś staż zagraniczny. Być może wówczas poznam takich ludzi. Z telewizji mógłbym wymieniać nazwiska ale to nie o to chodzi. Chciałbym poznać warsztat, osobowość i dopiero oceniać...

- Ci z nazwiskami mają do dyspozycji najlepszych piłkarzy i pieniądze. Prawdziwą sztuką jest zrobienie czegoś bez nazwisk i dużych pieniędzy. W Chojniczance to się chyba udało...

- Dlatego cieszy mnie to, że w bólach wspólnie z prezesami i dyrektorem sportowym coś poprzewracaliśmy do góry nogami i przyniosło to efekt. Dążymy dalej w tym samym kierunku. Przed sezonem nazwisk piłkarzy, którzy mogliby tu grać mieliśmy bardzo dużo, my skupiliśmy się na kilku, tych, którzy będą mogli nosić koszulkę Chojniczanki. Tutaj jakąś markę sobie wyrobiliśmy i musimy ją podtrzymać.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chojnice.naszemiasto.pl Nasze Miasto