Autor:

2016-09-05, Aktualizacja: 2016-09-09 12:02

Bartłomiej Grzegorz Sala: Nie wierzę w wampiry, wierzę w histerię

Dlaczego nie wszystkie wampiry były seksowne, a niektóre miały paskudny oddech? Dlaczego krwiopijcy nie są tematem łatwym? O tym wszystkim rozmawiamy z Bartłomiejem Grzegorzem Salą, autorem książki „W górach przeklętych. Wampiry Alp, Rudaw, Sudetów, Karpat i Bałkanów”.

Pańskie wampiry wcale nie są seksowne. Dlaczego?

Prawdziwy wampir z ludowych przekazów był wręcz zaprzeczeniem zmysłowości. To po prostu zmarły włościanin wstający z grobu. Nie spodziewałbym się zatem po nim ani wysublimowanych manier, ani nawet szczególnie zachęcającego zapachu…
Dziewiętnastowieczna literatura grozy, począwszy od Johna Williama Polidoriego i lorda Ruthvena stworzyła wampiry „arystokratyczne”, prawdziwe lwy salonowe, które na brak powodzenia u płci przeciwnej nie miały prawa narzekać. Nie był to jednak jedyny trend. Nawet Dracula, mimo arystokratycznych manier, nie mógł przecież ukryć swojego trupiego zapachu. No ale jednocześnie literackie wampirzyce są niemal zawsze osobami bardzo zmysłowymi. Trudno odmówić seksowności Zdence z noweli Aleksieja Tołstoja, Carmilli czy „siostrzycom” Draculi.



O ten seksowny wdzięk pytałam dlatego, że czytelnicy po obejrzeniu chociażby sagi „Zmierzch” zupełnie inaczej wyobrażają sobie wampiry. Co Pan na to?

Dzisiejszym wyobrażeniom o wampirach ton nadaje raczej popkultura, która strywializowała te postaci i oderwała od tego, co wiemy o nich z dawnych przekazów, folkloru czy klasycznych, dziewiętnastowiecznych powieści grozy. Wyobrażenia zmieniają się, ewoluują, bo każda epoka ma swoje prawa. Swoje prawa ma także rynek, który odarł wampiry z religijnych odniesień, a zatem i demoniczności, aby „sprzedać” je – jak najbardziej dosłownie - bardzo młodym odbiorcom.

Daleki jestem od krytykowania wszelkich innowacji, bo te bywają niekiedy wartościowe, ale niepokoją mnie obecne trendy, uporczywie pragnące uczynić z wampirów temat lekki i przyjemny. Tradycja kulturowa jest mi w ogóle znacznie bliższa od popkultury, dlatego przedkładam także tradycyjne, prawdziwe wampiry nad serialowe istoty prawem kaduka używające tej nazwy, które pozbawione odniesień do wokół chrześcijańskiej demonologii nie są w najmniejszym stopniu straszne, a czasem wręcz przypominają komiksowych superbohaterów.

Więc dla kogo napisał Pan tę książkę, skoro młodym ludziom podobają się już inne wampiry?

Myślę, że moja książka może zainteresować osoby spragnione nie tyle lekkiej lektury, ile wiedzy. Wiedzy o samych wampirach i ewolucji ich wizerunku, o miejscach związanych z wampirami, wiedzy o Europie Środkowej i jej historii, o dziejach literatury i kina grozy. Ta książka jest wręcz nafaszerowana informacjami i ciekawostkami z różnych dziedzin, bezpośrednio lub bardziej pośrednio związanych z danym wampirem. Każdy rozdział pełen jest dygresji, bo moim założeniem było danie czytelnikom maksymalną ilość wiedzy, nawet kosztem pewnej płynności narracji. Liczę się z tym, że nie każdemu taka koncepcja przypadnie do gustu, ale powinna ona zadowolić osoby dociekliwe, którym nie wystarczy kilka zdań o jakimś wampirze, ale pragną dokładnie „dotknąć” danej postaci, czasów i miejsc, w jakich podobno żyła oraz jej roli w kulturze. Takim właśnie czytelnikom, w zasadzie mojego pokroju, polecałbym tę publikację.

© Andrzej Banaś


Skoro więc wampir nie jest przystojnym, szczupłym mężczyzną, to kim jest?

Wampir, czyli upiór lub strzygoń, to po prostu żywy trup, który z różnych przyczyn nie może zaznać spokoju i prześladuje żyjących. Czasem tylko oporządza nocą swoje dawne gospodarstwo, przeważnie jednak bije, dusi, morduje albo pije krew śmiertelników.
W przeciwieństwie do ducha osoby zmarłej, upiór jest postacią materialną – wstaje z grobu wraz z ciałem, które wskutek przekleństwa nie ulega procesowi rozkładu. To są ogólne cechy wszystkich wampirów, bo w szczegółach potrafią się one bardzo od siebie różnić.

A Pan tak w ogóle wierzy w wampiry?

Nie, w wampiry nie wierzę. Wierzę jednak w ludzką histerię, która potrafiła powołać je do życia łącząc dobry stan zachowania niektórych zwłok z kilkoma następującymi po sobie zgonami w wiosce. Nawiasem mówiąc, w XVIII wieku, wieku oświecenia, o istnieniu wampirów i konieczności poznania tego zjawiska było przekonanych wielu światłych lekarzy, podczas gdy wśród kleru dominowały raczej postawy sceptyczne i przeświadczenie, że mamy do czynienia z zabobonem. Jeśli ktoś jest zwolennikiem tezy o konflikcie pomiędzy nauką i wiarą, to powinien pamiętać, że w owym czasie strona kościelna reprezentowała stanowisko z dzisiejszego punktu widzenia bardziej racjonalne niż wielu luminarzy nauki…


© kadry z książki "W górach przeklętych. Wampiry Alp, Rudaw, Sudetów, Karpat i Bałkanów", wyd. BOSZ



W książce opowiada Pan o wampirach Alp, Rudaw, Sudetów, Karpat i Bałkanów. Dlaczego właśnie z tych regionów? Co zadecydowało o takim wyborze?

To naturalnie wygodny mianownik dla takiego pocztu wampirów, ale wybrany nieprzypadkowo. Pierwsze bardziej wyraziste postaci upiorów – Myślęta i Brodka Duchaczowa – pojawiły się odpowiednio w Rudawach i Sudetach. Z kolei Alpy i Karpaty to ojczyzna ważnych wampirów literackich – styryjskiej Carmilli i transylwańskiego Draculi, ale też hrabiny Dolingen, Kostakiego Brancovana czy Azzo von Klatki. Natomiast Bałkany zasłynęły najgłośniejszymi „prawdziwymi” przypadkami wampiryzmu, z pełną powagą badanymi przez austriackich lekarzy, zajęły też istotne miejsce w literaturze wampirycznej. Tak więc cały region gór Europy Środkowej – od południowej Polski po Grecję – jest dla tej tematyki absolutnie kluczowy.

Dlaczego dopiero teraz zdecydował się Pan napisać książkę o wampirach? Wtedy, gdy moda na nie - mam wrażenie - nieco już przemija?

To po prostu kolejny ciekawy temat, którym chciałem się zająć. Moim założeniem jest promowanie wiedzy o różnych tradycjach kulturowych, a teraz przyszedł czas na wampiry. Może dlatego, że choć temat wampiryczny jest dość popularny, to w rzeczywistości znany bardzo powierzchownie. Ponadto, o ile każdy doskonale zna Draculę, to inne ciekawe wampiry tej części Europy są dziś zupełnie zapomniane. Chciałem to, na swoją skromną miarę, spróbować zmienić. Zresztą, także wiele przytoczonych przeze mnie opowieści o historycznym Draculi raczej nie było dotąd znanych polskiemu czytelnikowi.

W książce powołuje się Pan na legendy o wampirach, inne książki, filmy – jak zbierał Pan materiały?

Materiały zbierałem gdzie się tylko dało. Sięgałem po literaturę piękną, zapiski etnografów, pozycje popularnonaukowe, historyczne i krajoznawcze. Podróżowałem po miejscach związanych z wampirami, znajdując na miejscu lokalne wydawnictwa, także obcojęzyczne. Pozyskiwanie materiałów było więc wielokierunkowe. Ale przecież lektura ciekawych publikacji, oglądanie filmów i podróże to sama przyjemność, choć musiałem tę przyjemność potraktować nieco instrumentalnie. Zresztą, pomysł na ostateczną formułę książki przyszedł mi do głowy w czasie podróżowania po Rumunii śladami Draculi…

© Andrzej Banaś


Wygląda na to , że wykonał Pan olbrzymią pracę! Do jakich materiałów było najtrudniej dotrzeć?

Problemem był brak tłumaczeń na język polski paru kluczowych dzieł literackich. Pół biedy, jeśli oryginał był po angielsku lub w którymś z języków słowiańskich. Natomiast w przypadku np. „Guzli” Prospera Merimee - nie znając francuskiego - musiałem oprzeć się na przekładzie rosyjskim.

Ile czasu zajęło Panu stworzenie tej antologii o wampirach?

Zbieranie ciekawych publikacji i materiałów jest u mnie procesem ciągłym, gdy więc zabieram się za pisanie konkretnej książki, dużą część bazy źródłowej posiadam już na wstępie i pozostaje mi tylko ją uzupełnić. Samo pisanie nie trwało dłużej niż pół roku, a to dlatego, że miałem już solidną bazę źródłową, wspomnienia z wojaży po „wampirzych” miejscach i wszystko w miarę poukładane w głowie.

A czy powstanie też książka o wampirach, których nie opisał Pan w tej książce?

Zobaczymy. Mam pewien pomysł na taką publikację, ale na razie planuję zająć się innymi tematami.

© Andrzej Banaś


Teksty o wampirach są bardzo pięknie i oryginalnie ilustrowane. Czy to Pana pomysł?

Nie, to zupełnie nie moja zasługa. Wydawnictwo BOSZ podesłało mi próbkę do akceptacji, co uczyniłem z entuzjazmem.

Na koniec powiem, że trudno mi się zdecydować, jakim gatunkiem książki jest "W górach przeklętych"? Jak Pan ją określa?

To na pewno pozycja popularnonaukowa, ale wymyka się sztywnej kategoryzacji z uwagi na interdyscyplinarność. Jest tu historia, etnografia, krajoznawstwo, historia literatury, trochę historii kina. Myślę, że jeśli pod względem kompozycji jest to po prostu poczet najciekawszych wampirów tej części Europy, to do treści chyba najbardziej odpowiednie będzie słowo „kompendium”. Zresztą, prawie wszystkie moje książki funkcjonują na pograniczu kilku dziedzin wiedzy, za co przepraszam bibliotekarzy i pracowników księgarń (śmiech).

Rozmawiała Małgorzata Stuch


© Andrzej Banaś



Autor
Bartłomiej Grzegorz Sala to historyk, etnolog i krajoznawca. Czerpiąc z ludowych opowieści, kronik i dokumentów, gotyckich romansów i klasycznych produkcji filmowych, stworzył poczet dwudziestu ośmiu wampirów grasujących u stóp Alp, Rudaw, Sudetów, Karpat i Gór Dynarskich. Jest także autorem m.in. książek: "Legendy zamków karpackich" (2013 r.), "Księga smoków polskich" ( 2014 r.), "Księga karpackich zbójników" ( 2015 r.), "Podania i legendy o świętych i cudach spod Babiej Góry, Tatr i Pienin" ( 2016 r.)
  •  Komentarze

Komentarze (0)