Ciąg dalszy dramatu pt. "Nie ma komu grać" w drużynie Borowiaka Czersk. Po odpuszczeniu meczu z Centrum Pelplin w Pucharze Polski, Borowiak wybrał się do Korzeniewa by poprawić bilans potyczek z Wisłą, z którą jeszcze nie zdobył w lidze punktu. Czerszczanie pojechali w mocno okrojonym składzie i ledwie udało się zebrać jedenastkę meczową. Taki stan rzeczy przełożył się na wynik, bo po słabym meczu Borowiak przegrał 0:2.
Pierwszą bramkę podopieczni Bogdana Czaji stracili w 36. min po błędzie Karola Wiczanowskiego, który "wypluł" przed siebie strzał z rzutu wolnego z 30 m umożliwiając korzeniewskiemu napastnikowi umieszczenie piłki w siatce. Kilka min później było już 0:2. Maciej Sikorski zaspał z kryciem przy dośrodkowaniu w pole karne i młodszy z braci Wiczanowskich skapitulował po raz drugi. Czerski golkiper zrewanżował się nieco w drugiej części spotkania w kilku sytuacjach ratując swój zespół od wyższej porażki. Przez cały mecz Borowiakowi udało się stworzyć raptem 3 sytuacje strzeleckie, a najlepszą z nich zmarnował Robert Pruszak.
- Ciąży nad nami ta sama bolączka, co w poprzednich meczach, czyli brak składu - mówi Czaja. - Pojechaliśmy w jedenastu i z takim potencjałem niewiele uda nam się ugrać do końca rundy. Przegraliśmy zasłużenie po słabym meczu.
Świątek w finale turnieju w Rzymie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?