Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koronawirus na Pomorzu. Inspektor sanitarny alarmuje: Coraz więcej przypadków wiąże się z trudnymi do zidentyfikowania źródłami zakażeń

Redakcja
W województwie pomorskim wśród zakażonych przeważają osoby w młodym i średnim wieku - mówi Tomasz Augustyniak, Pomorski Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny. - Stąd zapewne mniejsza liczba zgonów na naszym terenie. Z pewnością także tym należy tłumaczyć fakt, że wielu pacjentów nie kwalifikuje się do hospitalizacji, więc lekarze decydują o ich izolacji w warunkach pozaszpitalnych. Z naszych obserwacji wynika, że blisko 70 procent przypadków na Pomorzu nie wiąże się z żadnymi istotnymi objawami u osób zakażonych SARS-CoV-2. Potwierdza się więc reguła, że młody wiek oraz dobry stan zdrowia to dwie przesłanki, by zakażenie przeszło bezobjawowo lub skąpoobjawowo. Jeśli już u młodych osób na naszym terenie pojawiają się objawy, są to głównie przejściowe zaburzenia węchu i smaku. Czyli klasyczne symptomy rozwijania się COVID-19 u osób w dobrym stanie zdrowia.

Pomorze ostatnio dość często staje na podium wśród województw z największą dobową liczbą zachorowań na COVID-19 w Polsce. Spędza to panu sen z powiek?
Taka sytuacja musi wzbudzać niepokój. Zwłaszcza, że wiemy z jakiej pozycji startowaliśmy. Bardzo długo udawało nam się kontrolować przypadki zakażeń. Łączyły się one głównie z kwarantanną i nadzorem epidemiologicznym, w związku z nadzorowaniem ognisk, występujących wcześniej na naszym terenie. Teraz się to zmienia.

Coraz więcej przypadków wiąże się, niestety, z trudnymi do zidentyfikowania źródłami zakażeń.

Jaka jest tego przyczyna?
Krótko mówiąc - wakacje, wyjazdy.

Przed kilkoma dr Jerzy Karpiński, pomorski lekarz wojewódzki w wywiadzie dla Dziennika Bałtyckiego wyraził nadzieję, że nie trzeba będzie wyznaczać na Pomorzu żółtych i czerwonych stref. Podziela pan to przekonanie?
Nie wiem, z czego wywodzi je dyrektor Karpiński. Ja mam przed sobą dane. Jeśli przez następne siedem - dziesięć dni potrwa jeszcze obecna tendencja, to będziemy mieli pierwsze żółte strefy.

Jakie jest kryterium wyznaczenia takiej strefy?

Sześć przypadków na 10 tysięcy mieszkańców. A dziś niektórym powiatom wcale nie jest tak daleko do osiągnięcia powyższego wyniku.

Czy wśród nich jest także półmilionowy Gdańsk? W stolicy województwa obecnie choruje kilkaset osób.
Nie mówimy o aktywnych zakażeniach, tylko o ich przyroście w ostatnich dwóch tygodniach. Jeśli w przypadku Gdańska podzielimy 600 zakażeń na 14 dni, to średnia musiałaby wynosić ponad 42 nowe zakażenia dziennie. A tak, na szczęście, nie jest.

Są za to pomniejsze powiaty, gdzie liczba osób ze zdiagnozowanym koronawirusem niebezpiecznie, systematycznie rośnie.


Konkretnie?

Są to chociażby powiaty wejherowski czy kartuski z zanotowanymi dużymi dziennymi przyrostami. Obawiam się, że najtrudniejsze jeszcze przed nami. Uważam, że jeśli tak dalej pójdzie, ostatnie dwa tygodnie wakacji wystarczą nam do osiągnięcia wyników, zmuszających do ustanowienia żółtych stref na Pomorzu.

Eksperci z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Uniwersytetu Warszawskiego alarmują w Dzienniku Gazecie Prawnej, że powrót dzieci do szkół może doprowadzić do sytuacji, w której liczba dziennych zachorowań może wzrosnąć w Polsce nawet do kilku tysięcy przypadków. Sugerują przy tym, by opóźnić rozpoczęcie roku szkolnego o dwa tygodnie, by zachować izolację uczniów po powrotach z wakacji. Zgadza się pan z tym?
Obecnie obowiązują nas ustalenia ministrów edukacji i zdrowia, wyznaczające termin rozpoczęcia roku szkolnego na 1 września. Jednak nie oznacza to, że w miarę rozwoju sytuacji decyzja może się jeszcze zmienić. Nie możemy założyć, że 1 września nie będzie epidemii. Zapewne będzie, pytanie tylko jak duża.

Na kwarantannach przebywa obecnie prawie 2700 Pomorzan, ponad tysiąc objętych jest nadzorem epidemiologicznym. To też jest jakiś wskaźnik pozwalający przewidzieć wzrost zachorowań?
Liczba osób objętych kwarantannami i nadzorem epidemiologicznym zawsze będzie skorelowana z liczbą nowych przypadków. Przebywający na kwarantannach z zasady mają kontakt z osobami z potwierdzonym zakażeniem. Im więcej zakażonych w województwie, tym bardziej wzrasta populacja objęta kwarantanną. A przypomnijmy, że mamy obecnie w województwie blisko 900 aktywnych przypadków zakażeń koronawirusem! Tymczasem jeszcze w połowie lipca było ich zaledwie pięćdziesiąt. Jak widać sytuacja zmieniła się diametralnie.

I przyznam się, że najbardziej niepokoi mnie dynamika przyrostu zakażeń, wiążąca się z sezonem letnim.

Jak wakacje - to musi być luz?
Bardzo dużo osób ignoruje zasady bezpieczeństwa, wiążące się ze stanem epidemii w Polsce. Od pewnego czasu wspólnie z policjantami i strażnikami miejskimi prowadzimy bardzo intensywne kontrole. Jeśli w przypadku przedsiębiorców mamy jeszcze twarde możliwości działania, to już wobec osób fizycznych w wielu przypadkach pozostaje nam jedynie dawanie pouczeń. Prawo w dość istotny sposób ogranicza możliwość egzekucji obowiązków wynikających z zasad bezpieczeństwa.

Rodak nie boi się kontroli?
Choć przeprowadza się je nie tylko na Pomorzu, ale także w całej Polsce, nie dochodzi do zmiany postaw społecznych. Postaw, które tak naprawdę ignorują zasady bezpieczeństwa podczas epidemii, a czasami wręcz je ostentacyjnie podważają. Zdarzają się sytuacje, gdy ekspedientka w sklepie po zwróceniu klientowi, który nie ma maseczki, uwagi, zostaje odsądzona od czci i wiary, obrażona, zbesztana. To pokazuje, że coś jest nie tak z podejściem społecznym do epidemii. A już absolutnie kuriozalną sytuacją jest podważanie istnienia koronawirusa.

Przecież wiemy już, że ta epidemia wiąże się z bardzo istotnym zagrożeniem, które - na szczęście nie u nas - w wielu krajach spowodowało znaczny wzrost śmiertelności.

Lekarze coraz częściej zwracają uwagę na groźne powikłania, występujące u tzw. ozdrowieńców, czyli osób, które pokonały koronawirusa..
Bardzo ostrożnie odnoszę się do samego terminu "ozdrowieniec" w stosunku do osób, które przechorowały COVID-19. W kontekście ostatnich doniesień widać, że nie znamy jeszcze wszystkich konsekwencji zdrowotnych wynikających z zetknięcia się z wirusem SARS-CoV-2. Należałoby przyjąć, że osoby te powinny być systemowo, przez długi czas obserwowane, by jednoznacznie stwierdzić, z czym wiąże się ta choroba.

Czy na Pomorzu ktoś powtórnie, po wcześniejszym wyzdrowieniu, zachorował na COVID-19?

Mieliśmy jeden przypadek, który można by było kwalifikować jako powtórne zakażenie. Wiele jednak wskazywało (ze względu na miejsce wykonania badań) na problem z odczytaniem pierwszego wyniku, który można uznać za fałszywie dodatni. Istniało wysokie prawdopodobieństwo popełnienia błędu.

Światowa Organizacja Zdrowia wskazała, że za ostatni wzrost zakażeń w wielu krajach odpowiadają głównie osoby między 20 a 40 rokiem życia. U nas jest podobnie?

W województwie pomorskim rzeczywiście jest widoczna tendencja, potwierdzająca, że wśród zakażonych przeważają osoby w młodym i średnim wieku. Stąd zapewne mniejsza liczba zgonów na naszym terenie. Z pewnością także tym należy tłumaczyć fakt, że wielu pacjentów nie kwalifikuje się do hospitalizacji, więc lekarze decydują o ich izolacji w warunkach pozaszpitalnych.

Ilu jest takich pacjentów?

Z naszych obserwacji wynika, że blisko 70 procent przypadków występujących na Pomorzu nie wiąże się z żadnymi istotnymi objawami u osób zakażonych SARS-CoV-2. Potwierdza się więc reguła, że młody wiek oraz dobry stan zdrowia to dwie przesłanki, by zakażenie przeszło bezobjawowo lub skąpoobjawowo. Jeśli już u młodych osób na naszym terenie pojawiają się objawy, są to głównie przejściowe zaburzenia węchu i smaku. Czyli klasyczne symptomy rozwijania się COVID-19 u osób w dobrym stanie zdrowia.

Czy to prawda, że wirus rozsiewa się najczęściej podczas mniejszych lub większych spotkań towarzyskich?

Na chwile obecną można potwierdzić, że powodem większości zakażeń na Pomorzu są wesela i różnego rodzaju biesiady, przyjęcia. Zdarzyły się nam także dyskoteki oraz imprezy domowe siłą rzeczy wiążące się z kontaktem bezpośrednim wielu osób. Obserwujemy bardzo niefrasobliwe podejście uczestników tych imprez do zagrożenia epidemicznego. Tymczasem wystarczy jeden zakażony, by powstało całkiem pokaźne ognisko. Do tego dochodzą przypadki,które wiążą się z podróżami wakacyjnymi.Przy analizach dotyczących mobilności społeczeństwa wyraźnie widać, że właśnie do województwa pomorskiego odbywa się jedna z największych migracji z z innych regionów Polski w celach wakacyjnych i turystycznych. I efekty widać. Kilka takich nowych zakażeń pojawiło się w połowie tego tygodnia u młodych ludzi, wracających z obozów zorganizowanych w na południu Polski.

Wiemy gdzie i w jakich okolicznościach wzrasta ryzyko zakażenia. Nie zamierza pan na podstawie ostatnich doświadczeń zarekomendować odgórne wprowadzenie ograniczeń,, np.przy organizowaniu wesel, dyskotek, obozów?

Działająca w województwie inspekcja sanitarna znajduje się na poziomie wykonawczym. Naszym zadaniem jest działanie w oparciu o ustanowione już rozporządzenia prawne. Oczywiście, proponujemy pewne rozwiązania, ale nie jesteśmy czynnikiem decyzyjnym, jeśli chodzi o ich usankcjonowanie w przepisach. Mam jednak wrażenie, że w obecnej sytuacji jakieś zmiany muszą zajść, by dać nam możliwość zapanowania nad obecnym wzrostem zakażeń. Nie tylko u nas, także na obszarze całego kraju.

Do walki z rosnącą falą zachorowań stajecie w nie najlepszej sytuacji finansowej i kadrowej. Niedawno pisaliśmy, że pomorski sanepid jest na skraju wydolności finansowej. Do tego dochodzi coraz większe przemęczenie waszych pracowników. Jest szansa na zmianę sytuacji?
Nie do mnie pytanie, czy to się zmieni. Osobiście zabiegam o poprawę sytuacji, a w województwie pomorskim wielu tych, którzy mają decydujący głos w tych sprawach, wspiera nas w staraniach. Pojawiają się pierwsze jaskółki i czekam na rozstrzygnięcia, które - mam nadzieję - zostaną podjęte w najbliższych dniach. Problemy organizacyjne są związane z tym, że od sześciu miesięcy inspekcja sanitarna realizuje swoje zadania bez przerw, 24 godziny na dobę. Pracujemy w zasadzie w tym samym zespole, który zatrudnialiśmy w naszych stacjach jeszcze przed epidemią.

Nie znaleźliście dodatkowych pracowników?
Zatrudnienie zostało zwiększone doraźnie o 10 osób, na umowy czasowe.Przy czym większość osób dotrudnionych, które miały stanowić wsparcie laboratoriów, rozwiązała już z nami umowy z uwagi na ciężkie warunki pracy.W wielu obszarach zespoły pracują w cyklu ciągłym. Stwarza to wiele trudności organizacyjnych i finansowych.. Nie można także zlekceważyć faktu, że ostatnie wzrosty zakażeń generują istotną zmianę. Na stacje powiatowe nakładane są dodatkowe zadania.Dlatego staramy się w miarę pojawiania się większych ognisk przenosić pracowników z jednej stacji do innej, gdzie są w danym momencie bardziej potrzebni. Jednak nie jest to rozwiązanie, bo ludzi nadal brakuje.

Przypomina to naciąganie przykrótkiej kołdry.
Dlatego staram się o rozszerzenie zespołu, który musi być wzmocniony, jeśli sytuacja narastania liczby zakażeń ma nadal trwać. Liczę na przychylność osób, które są władne podjąć stosowne decyzje.

Ludzi, którzy zakazili się koronawirusem nie interesują wasze braki kadrowe i przeciążenie pracą. Ostatnio coraz częściej odbieramy telefony ze skargami na brak informacji ze strony sanepidu, niezrozumiałe dla niektórych decyzje o braku testowania i nadzoru osób mieszkających lub pracujących z kimś zakażonym, nieodbieranie telefonów, brak porad zdrowotnych...
W przestrzeni publicznej powstał obraz naszej inspekcji, który nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Cokolwiek by się nie wydarzyło związanego z epidemią - nawet jeśli jest to podejrzenie zakażenia - ludzie dzwonią do sanepidu. Warto pamiętać, że nie jesteśmy instytucją odpowiadającą za organizację systemu ochrony zdrowia. Nie jesteśmy też instytucją, która jest w stanie załatwić wizytę u lekarza lub wręcz kogoś wyleczyć. My odpowiadamy za nadzór epidemiologiczny i prowadzimy nadzór nad osobami, które powinny zostać nim objęte.

Natomiast obok nas są pozostałe elementy systemu, czyli szpitale oraz przychodnie z lekarzami podstawowej opieki zdrowotnej. I tam, w gruncie rzeczy pierwsze kroki powinien skierować pacjent potrzebujący porady lekarskiej.


Raczej pierwsze telefony, bo podstawowa opieka zdrowotna nadal pracuje w systemie teleporad.

Trochę jest tak, że cokolwiek by się nie działo, te telefony wykonywane są na numery stacji sanitarno-epidemiologicznych. A my przecież nie wskażemy lekarza, nie będziemy nikogo diagnozować. Ma pani rację, że mamy do czynienia z ogromnym obciążeniem - do granic - kanałów komunikacji, ale wynika to z ograniczonych możliwości technicznych oraz z przeciążenia naszych pracowników. I póki to się nie zmieni, a liczba zakażeń nie zacznie spadać, można spodziewać się kolejnych skarg.

To jak z tymi zakażeniami - będzie ich mniej?
Sądzę, że kolejne tygodnie, łącznie z początkiem września, będą się wiązać z dalszym wzrostem liczby zakażeń. Wynika to z obserwowanej obecnie tendencji, a także z braku zmiany w zachowaniu większości naszych rodaków. Proszę wyjrzeć za okno, zobaczyć, co dzieje się na deptakach w miejscowościach nadmorskich, na plażach w Trójmieście, na Półwyspie Helskim. To skutek z braku świadomości społecznej i trudności z wyegzekwowaniem prawidłowych zachowań. Zachowań, które powinny być obowiązkiem każdego świadomego obywatela.

Najnowsze informacje z regionu o zagrożeniu koronawirusem!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto