Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Michał Mikołajczyk z Chojniczanki: Mojko pozwolił mi nabrać dystansu do zawodu. Syn nie pozwala mi się zamartwiać z powodu futbolu

Maciej Mikołajczyk
Michał Mikołajczyk, obrońca Chojniczanki Chojnice, z synem Mojkiem
Michał Mikołajczyk, obrońca Chojniczanki Chojnice, z synem Mojkiem archwium prywatne Michała Mikołajczyka
Michał Mikołajczyk jest mocnym ogniwem Chojniczanki Chojnice. Doświadczony obrońca mówi o tym jak zmieniło się jego życie po narodzinach dziecka, tatuażach, pisaniu bloga, okresie spędzonym w Niepołomicach i... meczu z Ruchem Chorzów.

Chojniczanka Chojnice rywalizuje z Ruchem Chorzów o bezpośredni awans do 1 Ligi. Za nami wasz remisowy mecz transmitowany w telewizji. To dodatkowo motywuje pana do gry?
Myślę, że nie ma to dla mnie większego znaczenia. Transmisja na pewno jest szansą dla mojej rodziny i znajomych rozsianych po całej Polsce. Dzięki niej mogą „wybrać się” na mecz. Za to bodźcem, który motywuje i zachęca do rywalizacji jest atmosfera panująca na stadionie, doping kibiców, a nawet gra przy sztucznym oświetleniu. To wszystko pozwala wyzwolić dodatkowe emocje. 

Czuł pan wagę tego spotkania w trakcie gry?
Skupiałem się tylko i wyłącznie na tym, aby przełożyć jak najlepiej swoje umiejętności i doświadczenie na grę. Starałem się podejść do tego spotkania jak do każdego innego meczu.

Mecz zakończył się wynikiem 1:1. To sprawiedliwy rezultat czy jednak czuje pan spory niedosyt?
Spoglądając dzisiaj na to spotkanie, po upływie kilku dni, myślę, że to był sprawiedliwy wynik. Ruch w końcówce meczu mocno nas przycisnął i mógł zdobyć zwycięską bramkę. Nie ukrywam, po meczu czułem spory niedosyt, zwłaszcza, że prowadziliśmy na 10 minut przed końcem spotkania i byliśmy bardzo blisko wygranej.

W latach 2010-2012 grał pan już w barwach Chojniczanki. Jakie były Chojnice wtedy, a jakie są dla pana teraz? Stęsknił się pan trochę za naszym miastem?
Mój pierwszy pobyt w Chojniczance nastąpił w momencie historycznego awansu do drugiej ligi. Na pewno klub w tamtym momencie dojrzewał organizacyjnie i sportowo. Codziennie uczył się nowej rzeczywistości, a ja wraz z klubem uczyłem się seniorskiej piłki. Wspominam te czasy z dużym sentymentem. Po raz pierwszy wyjechałem z rodzinnego domu i musiałem przystosować się do nowej rzeczywistości. Można powiedzieć, że był to szybki kurs szkoły życia. Dzisiaj widać dojrzałość klubu i to jaką przeszedł drogę, przewyższając organizacyjnie drugą ligę. Chojnice mają swój urok, piękny rynek i otoczenie wspaniałej przyrody. Zaletą jest również położenie samego miasta. Wszystko jest stosunkowo na wyciągnięcie ręki. Lubię spacerować po mieście zamiast korzystać z samochodu. Przy okazji spotykam kibiców, którzy pamiętają mnie jeszcze z czasów poprzedniego pobytu w Chojnicach. To bardzo miłe. 

Przyszedł pan do Chojniczanki z Puszczy Niepołomice, gdzie spędził pan aż osiem sezonów. Był tam pan nie tylko podstawowym zawodnikiem, ale i kapitanem. Dobrze odnajduje się pan w takiej roli?
Moja rola wynikała głównie ze stażu, jaki miałem w klubie. Staram się podchodzić do moich obowiązków w sposób profesjonalny, być w stu procentach zaangażowany w sprawy klubowe. Jestem również optymistą i staram się zarażać pozytywnym myśleniem. Bycie kapitanem to również spore obowiązki, nie tylko sportowe, a te mogą rozpraszać. Wydaje mi się, że odkąd trafiłem do Chojnic i nie pełnię już tej odpowiedzialnej funkcji, to mogę skupić się na swojej formie. Dlatego nie mogę powiedzieć, że „tęsknię” za opaską kapitana.

Przeżyłem spadek z pierwszej ligi oraz awans. Trzykrotnie zagrałem w ćwierćfinale Pucharu Polski i zrozumiałem, że ograniczenia są tylko w naszej głowie. Talent i umiejętności niepoparte pracą nie obronią się, natomiast ogromne zaangażowanie potrafi zniwelować braki w jakości.

Jak dojrzał pan w Niepołomicach jako człowiek i zawodnik?
Przede wszystkim podczas okresu w Niepołomicach dojrzałem życiowo. Poślubiłem moją żonę Monikę, kupiliśmy mieszkanie, urodziło się nam dziecko. W kwestiach sportowych nauczyłem się pracować z emocjami. Przeżyłem spadek z pierwszej ligi oraz awans. Trzykrotnie zagrałem w ćwierćfinale Pucharu Polski i zrozumiałem, że ograniczenia są tylko w naszej głowie. Talent i umiejętności niepoparte pracą nie obronią się, natomiast ogromne zaangażowanie potrafi zniwelować braki w jakości. Dlatego mimo 31 lat na karku staram się w każdym meczu maksymalnie angażować. Każde kolejne spotkanie traktuję jako szansę na poprawienie swoich statystyk, naprawienie ewentualnych błędów i pomoc w wygraniu meczu, który mam nadzieję przybliży nas do upragnionego celu.

Blog Michała Mikołajczyka

Wiem, że zaczął pan pisać bloga. Skąd wziął się ten pomysł? Jakby pan go zareklamował?
Zawsze miałem sporo przemyśleń i chęci dyskusji na przeróżne tematy. Ilość czasu podczas izolacji spowodowała, że myśli zacząłem przelewać na papier. Pomysł na bloga kiełkował długo, a pandemia przyspieszyła ten proces. Tematy, które poruszam są bardzo zróżnicowane, ponieważ mam szeroki wachlarz zainteresowań. Obecnie blog jest w trakcie przemiany. Pracujemy z żoną nad udoskonaleniem tego projektu. Może stać się to blog bardziej rodzinny, nasz wspólny, choć sportowych aspektów nie zabraknie.

W jednym z wywiadów nazwał pan swoje życie spontanicznym. Dlaczego?
Przyznam szczerze, że nie pamiętam tego stwierdzenia. Domyślam się, że mogło to być związane z tym, że urodziłem się w Koszalinie, wychowałem w Bydgoszczy, a przyjaciół spotkałem w Łodzi. Nie jestem przywiązany do jednego miejsca. Ma to swoje zalety i wady. Łatwo odnajduję się w nowych miejscach. Mogę wręcz powiedzieć, że uwielbiam odwiedzać nowe punkty na mapie świata. Myślę, że spontaniczność to trochę synonim życia zawodowych sportowców. Ciężko jest cokolwiek zaplanować, kiedy podpisuje się umowy w klubach na rok czy dwa. Przychodząc do Niepołomic, nie miałem pojęcia, że zakotwiczę tam na tak długi okres, mimo że żyłem tam przez tyle lat. Niepewność związana z pozostaniem w klubie towarzyszyła kilkukrotnie. Nawet radość z zakupu mieszkania nie trwała długo, bo już po roku musieliśmy spakować się i wyjechać do Chojnic. W takich warunkach ciężko o spokój i uśmiech żony.

Wcześniej długo przeżywałem i męczyłem głowę sprawami związanymi z piłką. Przynosiłem treningi i mecze do domu. Dziś przekraczając próg mieszkania, syn nie pozwala mi na zamartwianie się. Nie ma na to czasu. Pozwala to oczyścić głowę, a w ogólnym rozrachunku pomaga i wpływa pozytywnie na zdrowie psychiczne i późniejszą pracę na boisku.

Jak dziecko zmieniło pana życie? Chciałby pan, aby Mojko został piłkarzem?
Dojrzałem. Myślę, że stałem się bardziej odpowiedzialny. Zmieniły się priorytety życiowe. Mojko na pewno pozwolił mi nabrać dystansu do mojego zawodu. Wcześniej długo przeżywałem i męczyłem głowę sprawami związanymi z piłką. Przynosiłem treningi i mecze do domu. Dziś przekraczając próg mieszkania, syn nie pozwala mi na zamartwianie się. Nie ma na to czasu. Pozwala to oczyścić głowę, a w ogólnym rozrachunku pomaga i wpływa pozytywnie na zdrowie psychiczne i późniejszą pracę na boisku. Przyszłość Mojka to przede wszystkim jego wybór i jego decyzje. Nie będę naciskał. Dzisiaj rysujemy, jutro gramy w piłkę. W genach dostał lewą nogę, a czy ją wykorzysta w sporcie? Dzisiaj priorytetem jest zabawa.

Ile ma pan już tatuaży? Mają one jakąś historię?
Obecnie dwa. Pierwszy, który powstał jest portretem mojego dziadka, Stanisława Olczyka, który był hokeistą. Reprezentował dwukrotnie Polskę na igrzyskach olimpijskich w Cortina d' Ampezzo (1956) i Innsbrucku (1964). Z Legią Warszawa sięgnął po mistrzostwo Polski 7-krotnie. Myślę, że to dzięki niemu odziedziczyłem zamiłowanie do sportu. I choć zmarł, gdy miałem zaledwie 6 lat, jest moim idolem. Drugi tatuaż to podobizna myszki Mickey, która gra w piłkę. Myszka Mickey była moją ulubioną bajką, a przewija się w moim życiu po dzień dzisiejszy, gdyż „Miki” jest moim przydomkiem wśród przyjaciół i na boisku. W planach mam kolejny tatuaż związany z Mojkiem. Teraz pozostaje jedynie zrealizować pomysł, który w głowie już przybrał konkretną formę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chojnice.naszemiasto.pl Nasze Miasto