Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Powiat chojnicki. Bilety do kina z budżetu samorządu. Młodzi nie chcieli iść na „Zieloną granicę” | WIDEO

Przemysław Szymańczyk
Przemysław Szymańczyk
Maria Sowisło
Maria Sowisło
Wideo
od 16 lat
Starosta chojnicki Marek Szczepański chciał zafundować uczniom ze szkół ponadpodstawowych bilety do kina. Chętni mieli obejrzeć „Zieloną granicę” Agnieszki Holland. Ku zdumieniu samorządowca Platformy Obywatelskiej chętnych na darmowy seans nie było. Sprawa wyszła na jaw po interpelacji radnej z klubu Prawa i Sprawiedliwości Mirosławy Daleckiej.

Mirosława Dalecka zasiada w komisji edukacji. Jak wyjaśnia, podczas ostatniego posiedzenia tego gremium, na którym był obecny starosta chojnicki Marek Szczepański, o dodatkowych pieniądzach na oświatę nie było mowy.

- Mimo że postulowaliśmy o zwiększenie budżetu na ten cel - podkreśla radna. - Nikt nam nie powiedział, że starosta chciał zaprosić uczniów na koszt powiatu do kina. Ile by to kosztowało? Tylko w starym ogólniaku mamy 1000 uczniów. Mnie nie chodzi o to, że zaproszenie dotyczyło filmu „Zielona granica”, bo żyjemy w wolnym kraju, ale o to, że w ogóle takie zaproszenie się pojawiło. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej powiat kupował chętnym uczniom bilety do kina.

Sprawdziliśmy. Od 1 stycznia 2023 roku w Chojnickim Centrum Kultury, gdzie znajduje się kino, Starostwo Powiatowe w Chojnicach nie kupowało biletów uczniom. Nawet dyrektorom szkół ponadpodstawowych trudno jest przypomnieć sobie taką sytuację.

- Były prawdopodobnie jakieś sporadyczne zaproszenia na zalecane przez powiat wydarzenia czy wyjścia do kina, ale zazwyczaj było to tak, że każda szkoła miała wytypować po 15-20 uczniów. Jakie to były wydarzenia czy filmy, trudno mi sobie przypomnieć - mówi dyrektor Technikum nr 3 im. Bohaterów Szarży pod Krojantami w Chojnicach Wiesław Kłosowski. Teraz starosta chojnicki docieka, czy jego propozycja została właściwie przedstawiona przez dyrektorów szkół i czy dotarła do uczniów. Śledztwo Szczepańskiego trwa. Sam starosta chojnicki Marek Szczepański zapytany podczas konferencji prasowej o cel wyjścia na ten konkretny film, odparł, że wzbudza kontrowersje, funkcjonuje w przestrzeni publicznej i chciał, żeby młodzież sama wyrobiła sobie zdanie.

Młodzież z Chojnic nie chciała oglądać „Zielonej granicy”. Nawet za darmo

Starosta chojnicki wpadł na pomysł zorganizowania wycieczki do kina. Chciał, by uczniowie ze szkół ponadpodstawowych działających w stolicy powiatu obejrzeli film Agnieszki Holland „Zielona granica”. Bonus to darmowe bilety. Wysłał więc do dyrektorów placówek e-mail z prośbą o sprawdzenie, ilu uczniów chce skorzystać z zaproszenia. Kiedy okazało się, że odzew na inicjatywę był praktycznie zerowy, podczas konferencji prasowej nie krył rozczarowania. Zamierza sprawdzić dyrektorów, czy informacja dotarła do uczniów.

- Chętnie spotkam się z młodzieżą, z samorządem uczniowskim i zapytam, jak wyglądała informacja, czy wiedzieli o takiej propozycji. Dla mnie to bardzo dziwne. Nie wierzę, że spośród setek uczniów nie ma zainteresowania. Zapytam, jak to się stało. Może było tak nikłe, że nie było sensu organizować wyjścia, bo trzeba zagwarantować opiekuna - mówił dziennikarzom starosta chojnicki Marek Szczepański i dodał: - Nikt nie pójdzie do kina? Ja pójdę. Bilet już kupiłem - skwitował i wyjaśnił, dlaczego wybrał dla młodzieży akurat ten film. - Wzbudza kontrowersje, funkcjonuje w przestrzeni publicznej i chciałem, żeby młodzież sama wyrobiła sobie zdanie.

W powiecie chojnickim działa 12 szkół ponadpodstawowych, w tym siedem w samych Chojnicach. I to właśnie do chojnickich skierowana była oferta. Co ciekawe, od 1 stycznia 2023 roku starosta po raz pierwszy w takiej skali chciał zafundować uczniom seans filmowy. Żaden z dyrektorów, z którymi rozmawialiśmy, a sprawują tę funkcję kilkanaście lub więcej lat, nie przypomina sobie podobnego zaproszenia.

- Jeśli chcemy wyjść z uczniami do kina, to bilety funduje Rada Rodziców. Jeśli nie mieliśmy na to pieniędzy, to składaliśmy wniosek do starostwa o dodatkowe środki na ten cel. Coś takiego zdarza się naprawdę sporadycznie - mówi dyrektor Zespołu Szkół nr 2 w Chojnicach Józef Kołak, który jednocześnie przyznaje, że rozmawiał z uczniami o inicjatywie starosty. - Nasi najmłodsi uczniowie mają po 14, 15 lat. Najstarsi nie mają jeszcze 18 lat. Musiałaby zatem być zgoda rodziców. Dodatkowo o filmie słyszałem wiele opinii i wszyscy podkreślali, że są tam takie sceny, na które młody człowiek po prostu może nie być przygotowany. Przedstawiciele uczniów, z którymi rozmawiałem, uznali, że nie czują potrzeby oglądania tego filmu - wyjaśnia Kołak i przyznaje, że „Zielonej granicy” jeszcze nie widział.

Z kolei dyrektor Technikum nr 3 im. Bohaterów Szarży pod Krojantami w Chojnicach Wiesław Kłosowski uznał, że nie ma już w planie zajęć miejsca na takie wydarzenie.

- Wrzesień w naszej szkole to czas integracji. Mieliśmy kilka imprez, trzy wycieczki, dwa wyjścia do kina, więc uznałem, że w planie pracy, za który jestem odpowiedzialny, nie ma już miejsca na kolejne „urywanie się” z lekcji. Teraz jest już czas na naukę. Naszym celem jest nauka - wyjaśnia Kłosowski, który nie przypomina sobie w swojej ponad 26-letniej karierze dyrektorskiej podobnego zaproszenia ze strony starosty. - Były prawdopodobnie jakieś sporadyczne zaproszenia na zalecane przez powiat wydarzenia czy wyjścia do kina, ale zazwyczaj było to tak, że każda szkoła miała wytypować po 15-20 uczniów.

Sprawą zainteresowała się radna powiatowa Mirosława Dalecka, która zasiada także w komisji edukacji. Złożyła interpelację. Jak zaznacza, nie chodzi jej wcale o ten konkretny film, ale o zasady i o finanse publiczne.

- Nie podoba mi się zachowanie starosty. Nieraz podczas obrad komisji oświaty prosiliśmy starostę o informacje związane z dodatkowymi wydatkami na szkoły. Nie potrafił nigdy powiedzieć. Informacje czerpiemy często z mediów - mówi radna Mirosława Dalecka, która jest zaskoczona także tym, że w tym samym tygodniu, w którym starosta wysłał e-maila do szkół, komisja oświaty obradowała. - Nie raczył nawet o tym powiedzieć, a przecież wydałby pieniądze na bilety z budżetu powiatu. Jakie to by były koszty? Tylko w starym ogólniaku mamy 1000 uczniów.

- Dlaczego wcześniej, kiedy dostępna była ekranizacja jakiejś lektury, co wpisywałoby się w program szkół, nie zaproponował wyjścia do kina? Teraz nagle chce wysłać młodzież na ten film. Nie neguję samego filmu, bo żyjemy w wolnym kraju i każdy może oglądać, co chce. Nikt nikomu nie broni pójść na ten film, ale niech bilet kupuje z własnej kieszeni - wylicza Dalecka.

Sprawdziliśmy. W chojnickich szkołach ponadpodstawowych jest 4463 uczniów, nie licząc tych w Brusach, Czersku i Malachinie. Zakładając, że wszyscy chcieliby na koszt Starostwa Powiatowego w Chojnicach pójść do kina, to w budżecie powiatu musiałaby się znaleźć kwota 75 871 zł, bo jeden bilet ulgowy w Chojnickim Centrum Kultury kosztuje 17 zł.

Felieton. Kino w czynie społecznym, jak za dawnych lat

Spontaniczne obowiązkowe czyny społeczne organizowane przez ludową władzę były nieodłącznym elementem ponurego świata realnego socjalizmu. Trzeba było nieźle kombinować, by w takim spontanicznym akcie ludu pracującego miast i wsi nie wziąć udziału. Wiarygodne usprawiedliwienie należało złożyć w formie ustnej sekretarzowi POP (odpowiednik aktywiszcze) lub dyrektorowi przedsiębiorstwa (odpowiednik korporacyjnego menedżera). Nie było łatwo wyłgać się od zbierania śmieci w parku, grabienia liści czy malowania „kredową farbą” krawężników na biało. Równie trudno było uniknąć seansów kinowych w trakcie Festiwalu Filmów Radzieckich, jaki z reguły odbywał się w PRL-u jesienią. Praktycznie w większości polskich kin, a było ich więcej niż obecnie (wiadomo, co towarzysz Lenin o sztuce filmowej napisał) wyświetlano wtedy przez kilka tygodni dzieła z Kraju Rad. Obowiązek oglądania w październikowe przedpołudnia propagandowych agitek kinematografii radzieckiej był jednak mniej uciążliwy niż czyny społeczne, bo lekcje matematyki i polskiego wypadały z planu. A w peerelowskiej szkole uczyliśmy się naprawdę, a nie na niby, jak obecnie. W klasach panowała cisza i skupienie. To była ciężka praca.
Wprawdzie do dziś pamiętam, że w nieistniejącym kinie Polonia na szczecińskim Niebuszewie słychać było tupanie i buczenie w trakcie seansu, ale i tak lepiej było w kinie niż w klasie. Teraz w klasach podczas zajęć młodzież korzysta ze zdobyczy współczesnych technologii. Smartfony wypełniają przyjemnie czas lekcji. 45 minut mija bezstresowo, w przyjemnej atmosferze wzajemnego zrozumienia. I być może dlatego uczniowie, których zapytano, czy chcą obejrzeć „wybitny film Agnieszki Holland”, który „rozrywa serce”, „wcale nie jest antypolski, tylko jest o człowieczeństwie”, a Oscara powinien dostać już teraz, przed ogłoszeniem werdyktu Akademii na wielkiej gali (po co zwlekać, pytam), nie chcą tego najwspanialszego dzieła w historii polskiej (?) kinematografii obejrzeć. Mimo wielu zachęt, ba, nawet presji. I nie ma znaczenia, czy z przyczyn ideowych, czy też merkantylnych. Ani darmowe bilety, ani zwolnienie z lekcji tego nie zmienią, mimo szczerych chęci gospodarza powiatu. Współczesnego komsomolca.

Przemysław Szymańczyk, redaktor naczelny

ZOBACZ TEŻ: Czy Pomorze przyjmie uchodźców? Andrzej Jaworski mówi stanowcze "nie", a Urząd Marszałkowski w Hamburgu podpisuje rezolucje

„Zielona granica” - film budzi wiele kontrowersji

„Zielona granica” to polski dramat filmowy z 2023 roku w reżyserii Agnieszki Holland. Film opowiada o sytuacji uchodźczej na polsko-białoruskiej granicy. W kolejnych częściach, noszących odrębne tytuły, przedstawia trzy perspektywy: uchodźców, Straży Granicznej i polskich aktywistów. Ostatnia część filmu zatytułowana „Epilog” rozgrywa się już później, bo 26 lutego 2022 roku, w dwa dni po napaści Rosji na Ukrainę i pokazuje pomoc okazywaną ukraińskim uchodźcom na polsko-ukraińskiej granicy przez aktywistów i Straż Graniczną.

Film wzbudził wiele kontrowersji: spotkał się zarówno z krytyką, jak i uznaniem. Dla jednych jego autorka i każdy, kto go dobrze przyjmuje, staje po antypolskiej stronie, bo film ten pokazuje fałszywy obraz walki o bezpieczeństwo naszego kraju z polskiej granicy. Przez co może nawet tę walkę osłabić, a co za tym idzie, osłabić bezpieczeństwo jego mieszkańców. Według drugich - zwolenników filmu - w „Zielonej granicy” nie ma nawet cienia antypolskości. To film o ludziach podejmujących decyzję w trudnych okolicznościach, o ich bezsilności i marzeniach. I o tym, że nic nie jest wyłącznie dobre czy wyłącznie złe.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chojnice.naszemiasto.pl Nasze Miasto