Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Są okazje dla Chojniczanki i co z tego?

Wojciech Piepiorka
W Jarocinie Chojniczanka po raz pierwszy zagrała w biało-zielonych strojach. Z prawej walczący o piłkę Robert Sierant
W Jarocinie Chojniczanka po raz pierwszy zagrała w biało-zielonych strojach. Z prawej walczący o piłkę Robert Sierant fot. K. Bachorz
Piłkarze Chojniczanki mieli tak wyraźną przewagę w meczu z Jarotą Jarocin, że powinni wygrać kilkoma bramkami, zamiast zremisować 1:1

W rundzie jesiennej było kilka takich spotkań, jak choćby w Turku w Turem, z Górnikiem w Wałbrzychu, czy w Chojnicach z Rakowem Częstochowa. Wszystkie miały dwa wspólne mianowniki: powinny zakończyć się kilkubramkową wygraną Chojniczanki, a zakończyły się remisami 1:1. Teraz do tego grona doszło spotkanie Chojniczanki z Jarotą w Jarocinie, zremisowane w ostatnią niedzielę. Podopieczni Grzegorza Kapicy pojechali na nie jako faworyt. Co prawda na posiadali na boisku przewagę, ale kolejny raz w tym sezonie zawiodła skuteczność.
W porównaniu do wyjściowego składu na Bałtyk Gdynia, trener Grzegorz Kapica dokonał pięciu zmian. Szkoleniowiec Chojniczanki wymienił całą linię pomocy, desygnując do gry Marcina Trojanowskiego, Aleksandara Atanackovicia, Tomasza Parzego i Pawła Nogę. Z kolei partnerem Szymona Kaźmierowskiego w ataku był tym razem Marek Kowal (Jacek Magdziński usiadł na ławce, a Szymon Gibczyński cały czas jest kontuzjowany).

- Mam ten komfort, że mam do dyspozycji po dwóch zawodników na każdą pozycję i jeśli sam mówiłem po meczu z Bałtykiem Gdynia, że gra linii pomocy w pierwszej połowie tamtego spotkania była nie do przyjęcia, to naturalną koleją rzeczy było to, że dojdzie do zmian w wyjściowym składzie na mecz z Jarotą. Liczba stwarzanych sytuacji przez nasz zespół świadczy o tym, że była to dobra decyzja. Inną sprawą jest wykorzystywanie tych okazji.

Tych Chojniczanka miała w pierwszych 20 minutach tyle, że powinna prowadzić 4:0. Swoją sytuację na bramkę zamienił jedynie debiutujący Marek Kowal, który głową skierował do bramki piłkę dośrodkowaną przez Tomasza Parzy z rzutu wolnego. Potem on i jego koledzy rozpoczęli festiwal zmarnowanych okazji. Drogi do bramki nie znalazły strzały Aleksandara Atanackovicia, Szymona Kaźmierowskiego, Pawła Nogi, Marcina Trojanowskiego i Marka Kowala. Zgodnie ze starym piłkarskim porzekadłem zemściło się to i w 23 minucie strzałem z 16 metrów Krzysztofa Barana pokonał Karol Danielak. Po tej bramce Chojniczanka nieco spuściła z tonu, rzadziej dochodząc do dogodnych okazji. Najlepsza nadarzyła się w 56 minucie. Po rzucie rożnym Tomasza Parzego rezerwowy Tomasz Lenart idealnie uderzył piłkę głową, ale bramkarz Jaroty zdołał wybić ją na rzut rożny.

- Koszmar minionego lata - mówi pół żartem, pół serio trener Kapica. - Nie ma nic na nasze usprawiedliwienie. Rozpoczęło się dobrze po pięknej bramce Marka Kowala, a chwilę później powinniśmy spokojnie prowadzić 4:0 i szybko rozstrzygnąć losy tego spotkania. Mieliśmy kontrolę nad wydarzeniami na boisku, stwarzaliśmy sobie sytuację za sytuacją, ale nie potrafiliśmy zamienić tego na bramki. W skutek tego, jak to w piłce bywa, zemściło się to i rywale wyrównali przy pierwszej możliwej okazji.

Teraz przed Chojniczanką arcyważny mecz z sąsiadem w tabeli Zagłębiem Sosnowiec, z którym chojniczanie jesienią wygrali 2:0. Początek rewanżu w Chojnicach w sobotę o godz. 15.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chojnice.naszemiasto.pl Nasze Miasto